Jak wyglądało nauczanie zdalne? W SGH korzystamy z Teamsów (via przeglądarka lub aplikacja). Każdy słuchacz ma konto szkolne i jest przyporządkowywany do grupy ze studiów podyplomowych (SP). Można oczywiście z dowolnego konta wchodzić na zajęcia, ale to wymaga większego zachodu ze strony naszej i słuchacza (zaproszenia, akceptacje, wpuszczanie). Kwestie techniczne zostały przećwiczone przed pierwszym zdalnym zjazdem (zdalne próbne spotkania).
Zajęcia są prowadzone w terminach i godzinach zjazdów, ale wprowadziliśmy nagrywanie tychże. Dostęp do streamingu (bez możliwości ściągania nagrań) mają słuchacze SP (takie rozwiązanie ze względu na prawa autorskie). To pozwala wrócić do zajęć, czy wręcz je obejrzeć, jeśli się nie brało udziału w trybie synchronicznym. Kwestie techniczne mamy już przećwiczone, prawie wszyscy prowadzący mieli już doświadczenie z takim trybem i Teamsami, a ci co nie mieli nabyli je w 2 edycji.
By nie tracić praktycznej formy edukacji zajęcia są dodatkowo dzielone. W trakcie zajęć mają miejsca ćwiczenia, które są realizowane w podgrupach (tak jak w wersji tradycyjnej). W 2 ed. były to podgrupy, które się wyłoniły samoczynnie w celu rozwiązania kejsu semestralnego (też rozwiązania grupy prezentowały zdalnie). W 3 edycji pewnie będzie potrzeba losowego skonstruowania takich grup. A więc prowadzący daje zadanie do wykonania, słuchacze przechodzą do swoich podgrup, gdzie nad rozwiązaniem pracują a po X minutach wracają na zajęcia „plenarne”. Dyskusje w podgrupach w tym samym czasie.
Zajęcia z Google Analytics były realizowane w mieszanej formie. Najpierw wprowadzenie – zajęcia dla całej grupy. Potem warsztaty w podziale na dwie podgrupy w osobnych terminach. W tym wypadku jedna z podgrup miała zajęcia w terminie zjazdów, druga w środę wieczorem (w tej grupie byli tylko osoby, które taką wolę wyraziły). W 3 edycji przewidujemy podobne rozwiązania. Ich skala (tematy, godziny) jest zależna od wielkości grupy jaka się sformułuje.
Podsumowując – dokładamy starań by nauczanie zdalne było jak najbardziej efektywne. Doceniam zalety, ale i dostrzegam wady obu form. W nauczaniu zdalnym dzięki nagraniom jest dużo większa swoboda w przyswajaniu materiału (czas, tempo). Nieobecności nie powodują straty zajęć. Dla osób spoza Warszawy odpadają koszty dojazdu, zakwaterowania. Niewątpliwą wadą jest brak bezpośredniej interakcji (jako wykładowcy też mi to uwiera). Dla odciążenia łącz prowadzący i słuchacze wyłączają „podgląd twarzy”. Ten przekaz warto uruchamiać tylko podczas dyskusji. Wiele zależy od aktywności grupy, zadawanych pytań, ale to jest ważne w każdej formie nauczania. Poprzednie edycje były bardzo aktywne. No i dochodzi kwestia znalezienia „cichego zakątka” (czasami poza domem, czasami trzeba rodzinie narzucić dyscyplinę, wiem bywa trudno z dziećmi, ale wyciszony mikrofon to duży plus dla słuchacza).
I jeszcze jedna ważna zmiana. W trybie offline w czasie zajęć nie przewidywaliśmy przerwy na posiłek. To się kompletnie nie sprawdza, gdyż 30 minut to za mało by zejść, zamówić, zjeść, wrócić. Na przerwy dłuższe narzekają dla odmiany ci co mają własny catering. Natomiast w czasie zajęć online przewidujemy takie przerwy. Jeśli są dwa tematy to między nimi np. o 12.30 do 13.00 robimy przerwę. Jeśli jeden temat to poprzez odpowiednią organizację przerw. W domu każdy jest w stanie w 30 minut zjeść posiłek. To wydłuża trochę zajęcia, ale plusy przeważają. Oczywiście są przerwy standardowe (dogadywane z grupą przez poszczególnych prowadzących z reguły 15 minut co ok. 90 minut, zajęcia sią rozpisywane 45 min zajęcia, 10 minut przerwa, więc jest spora swoboda w ich aranżacji).
Na koniec jeszcze jedna uwaga. W SGH rektor wprowadził początkowo (w marcu) zasadę uzyskiwania zgód od słuchaczy studiów podyplomowych. Początkowo był duży opór przeciw tej formie, ale po zrobieniu „próbnego” zjazdu zdalnego znakomita większość zaczęła mocno naciskać na kontynuację tej formy kształcenia (były wtedy jeszcze nadzieje, że nauczanie tradycyjne zostanie odwieszone).
Inne uczelnie po prostu przeszły na tryb zdalny nie pytając o zdanie słuchaczy. Zdaniem prawników wręcz miały taki obowiązek. Ministerstwo naciskało na uczelnie by trzymały się zdalnego nauczania. Dlaczego o tym piszę. Moim zdaniem zdalne nauczanie będzie powszechne jesienią w uczelniach takich jak nasza (uniwerki, ekonomiczne itp.). Biorąc pod uwagę mieszanie się grup studenckich (efekt możliwości wyboru zajęć), przepływu ludzi z różnych środowisk, to jeśli nie będzie zdalnego nauczania, to kwarantanny na uczelniach są gwarantowane. Na naszych studiach 90% godzin robią prowadzący z biznesu, ale to wiele nie zmienia. Ponadto jak zachować dystans społeczny (trzeba by zajęcia robić w aulach), a zajęcia w maseczkach? Studenci to nie dzieci, które muszą/powinny iść do szkoły. A biorąc pod uwagę nieunikniony wzrost zakażeń w Polsce rząd z pewnością będzie chciał ograniczać przepływ ludzi i powstawanie skupisk (por. temat wesel). Taki Oxford już w maju zapowiedział, że cały kolejny rok 2020/2021 będzie zdalny.
Jacek Wójcik
Zdjęcie: Rektor SGH – dr hab. prof. SGH P.Wachowiak – źródło: archiwum SGH